Częstym argumentem w dyskusji o rozrywkach, alkoholu czy nawet innych używek jest takie stare powiedzenie: Wszystko jest dla ludzi. Znasz to prawda? Zastanawiam się jednak, czy przypadkiem nie działa to także w drugą stronę? Czy niepicie też jest dla ludzi? Czy to jednak nie wchodzi w grę?
Piszę ten wpis, ponieważ za kilka dni (5 listopada) miną 2 lata od kiedy nie piję alkoholu i chcę podzielić się swoimi wnioskami.
Temat alkoholu jest w Polsce niezwykle trudny i potwierdzają to liczne dane, które mówią, że:
Dziennie Polki i Polacy wypijają 3,5 miliona “małpek”.
Przeciętny pracujący Polak wydaje rocznie 2,6 tys. zł na alkohol.
15% wydatków na żywność trafia do producentów alkoholu.
W Polsce na jeden punkt sprzedaży alkoholu przypada zaledwie 250 osób (WHO zaleca 1-1,5 tys. osób).
Średnie spożycie to 11l czystego spirytusu na mieszkańca rocznie (plus 1,7l nierejestrowanego spożycia). Dane za rok 2021.
Codziennie upija się 5,5 mln Polaków, a ok. 800 tys. deklaruje się jako alkoholicy.
Łączne straty państwa związane z nadużywaniem alkoholu szacuje się na 93,3 mld zł rocznie, co znacząca przewyższy zyski z akcyzy i VAT.
Przedwczesna śmiertelność związana z alkoholem kosztuje gospodarkę 84 mld zł rocznie. Dodatkowe koszty obejmują między innymi utracone podatki, koszty sądownictwa i więziennictwa oraz leczenia.
Według badań naukowych, alkohol jest uznawany za najbardziej szkodliwą substancję psychoaktywną (72 pkt), wyprzedzając nawet heroinę (55pkt) i crack (54pkt), gdy uwzględnia się zarówno szkody indywidualne, jak i społeczne.
Wszystkie wyliczenia pochodzą z płatnego artykułu (pisał o tym też Artur Kurasiński na LinkedIn), natomiast bardzo łatwo znaleźć podobne liczby w internecie. Temat jest szeroko badany.
Te liczby, nie tylko pokazują, że jest to prawdziwy problem, ale także udowadniają, że nie łatwo rozmawia się na ten temat. Jeśli alkohol w naszym życiu jest, aż tak codzienny, to znaczy także że ma on wielu zwolenników. To nic złego.
Złe w tym wszystkim jest ocenianie i krytykowanie, gdy ktoś z własnej woli nie pije. Spotkałem się z tym wiele razy i początkowo mnie to irytowało. Dziś mnie to bawi. Ale, niech w końcu padnie to pytanie:
Dlaczego nie piję alkoholu?
Wierzę w naukę
Nie ma już wiarygodnych badań, które potwierdzałby tezę, że “małe ilości alkoholu są zdrowe”. To był mit, który został już dawno temu obalony, a wszystkie najnowsze badania pokazują, że alkohol szkodzi na wiele sposobów:
Choroby: Takie jak marskość i ostra niewydolność wątroby, nadciśnienie, niewydolność serca oraz zwiększone ryzyko udaru mózgu, a także wyższe ryzyko zachorowania na niektóre nowotwory, w tym raka piersi, wątroby oraz nowotworów przewodu pokarmowego.
Problemy neurologiczne: Regularne picie nawet niewielkich ilości alkoholu może prowadzić do starzenia się mózgu. Badania wykazały, że 50-latek pijący dwa piwa dziennie ma mózg o 10 lat starszy niż jego niepijący rówieśnicy.
Zaburzenia psychiczne: Wyższe ryzyko depresji, lęku oraz uzależnienia, co może wpływać na relacje społeczne i zdolność do pracy.
Wypadki i urazy: Większe ryzyko obrażeń związanych z prowadzeniem pojazdów pod wpływem alkoholu oraz upadkami.
Jeśli alkohol jest dosłowną trucizną (w każdych ilościach), to czemu miałbym go spożywać? Czemu miałbym się truć? Dla chwilowej imprezy, na którą i tak mogę dobrze się bawić bez drinka? Do moich powodów dochodzi jeszcze jedna kwestia:
Chcę mieć czysty umysł, aby móc działać na 100%
Gdy jeszcze piłem alkohol, to zauważyłem, że jest on powodem wielu momentów prokrastynacji, wielu małych porażek, czy po prostu straconych dni. Widziałem to na 2 sposoby:
Sposób 1: Dosłownie mam kaca, więc pracuje gorzej, odpuszczam trening, nie jestem produktywny, zapominam o ważnych rzeczach, czy po prostu mi się nie chce.
Sposób 2: Piłem kilka dni temu i ciągle czuje, że moja głowa działa na 90%. Brakuje mi „tego czegoś”, co pozwala utrzymać pełną jakość.
To wszystko powodowało, że nie realizowałem swoich celów i źle się z tym czułem. Bez czystego umysłu (działanie głowy na 100%) jest dużo ciężej w codziennych zadaniach.
Dodatkowo miałem przy tym wrażenie, że nie do końca mam nad sobą władzę. Jak przecież mogę powiedzieć, że to ja o sobie decyduję, jeśli nie potrafię zrobić sobie dłuższej przerwy od alkoholu? Skutecznie obrazuje to kilka stoickich cytatów:
“Kontroluj to, co możesz kontrolować, akceptuj to, czego nie możesz. W tym leży spokój” - Epiktet
“Każda przyjemność ma swoją cenę — i musisz zdecydować, czy jest tego warta” - Marek Aureliusz
“Największą władzą jest władza nad sobą” - Seneka
Mój sposób na odłożenie alko
O moim sposobie na osiąganie celów pisałem już w jednym z poprzednich wpisów, ale dokładnie opiszę ten proces jeszcze raz. Cały ten schemat jest bardzo prosty i możesz dzięki niemu zrobić wiele ciekawych rzeczy.
System
Moim celem było wytrzymanie w trzeźwości (także na imprezach) przez 365 dni. Podzieliłem ten cel na 3 poziomy.
Poziom 1: 3 miesiące bez alkoholu
Poziom 2: 6 miesięcy
Poziom 3: 12 miesięcy
Wszystko dokładnie wpisałem w kalendarz i zacząłem działać.
Przerwy
Po ukończeniu pierwszego poziomu wróciłem do alkoholu na kilka tygodni, po czym zacząłem realizację kolejnego poziomu. W przypadku poziomu drugiego wyglądało to tak samo. Realizacja wszystkich trzech poziomów zajęła mi prawie dwa lata, z tym że po zaliczeniu ostatniego poziomu już nie wróciłem do napoi z procentami.
Robiłem te przerwy, aby lekko rozluźnić swoją psychikę. Nie chciałem czuć, że się do czegoś zmuszam. Nie musiałem robić tych przerw, ale intuicyjnie czułem, że ich potrzebuję, ponieważ było to dla mnie trudne wyzwanie (znajomi, imprezy itp.). Rzucenie się w 100% na głęboką wodę mogłoby mnie zmęczyć i zrazić do kontynuowania tego postanowienia. Najważniejsze jest dotrwać do końca i lepiej jest zrobić to w 2 czy nawet 5 lat, niż zrezygnować w połowie.
Ważne elementy
W trakcie realizacji tego celu było kilka elementów, które mi pomogły. Oto one:
Rozpoczęcie poziomu 3 (12 miesięcy) przed sylwestrem, aby utrudnić chęć rezygnacji w trakcie imprezy sylwestrowej. Strata kilku dni czy tygodnia brzmi lepiej, niż strata 2 miesięcy. Zacząłem realizować ten poziom 5 listopada 2022 roku.
Poinformowanie moich znajomych, że nie piję — to rzadko się sprawdza, bo pijani znajomi uwielbiają używać magicznego pytania: “A to ze mną się nie napijesz?!”, natomiast, myślę, że chociaż trochę mogło to pomóc :)
Wypisanie powodów, dla których chcę zrealizować ten cel w łatwo dostępnym miejscu (np. notatki w telefonie). W gorszych momentach można do tego wrócić.
Zrozumienie, że prawie każdy będzie chciał Ci przeszkodzić. Zdziwienie, krytyka, namawianie to normalne reakcje ludzi na spędzanie imprezy bez alkoholu. Wierzę, że nie robią tego specjalnie — to po prostu ich “układ obronny” stara się bronić ich poczucie własnej wartości”.
Piwko zero. Mi pomogło i do dziś lubię je wypić. Kojarzy mi się z latem i miłymi chwilami. Właśnie dlatego do dziś lubię napić się piwa zero. Ze znajomymi na imprezie, po bieganiu czy na wakacjach. Dzięki temu nie mam poczucia straty.
Pierwszy rok, czyli wielki sukces
Rok bez picia alkoholu to moment teleportacji na całkowicie inny etap życia. Zauważyłem po tym czasie wiele plusów, takich jak:
Codzienne rutyny: Brak alko oznacza brak kaca i brak wielu przedłużających się wyjść na miasto. To spowodowało, że dużo łatwiej mogłem utrzymać poranne wstawanie, czy konkretne weekendowe rutyny. Dzisiaj przez 90% dni w roku wstaję o tej samej godzinie.
Produktywność i skupienie: Po alkoholu często miałem uczucie “mgły” przez kilka dni. Żyłem normalnie i byłem trzeźwy, ale jednak głowa działała na 90%. Nie pijąc alkoholu, cały czas byłem w stanie działać na 100% swoich możliwości i nie byłem niczym zakłócony.
Kreatywność: Większa trzeźwość umysłu dawała mi lepszy poziom skupienia, a w rezultacie także kreatywność była lepsza.
Aktywne weekendy bez kaca: Nagle okazało się, że w weekendy da się bardzo dużo zrobić.
Skuteczność w perspektywie M/R: Patrząc na listę progresu moich celów wiem, że dzięki skupieniu i działaniu (zamiast kacowania) zrobiłem dużo więcej.
Utrata kontaktu ze znajomymi, z którymi łączyło mnie tylko piwko w piątkowy wieczór: Początkowo myślałem, że to minus, ponieważ moje kontakty społeczne podupadły. Dzisiaj wiem, że znalezienie sobie nowych znajomych, z którymi łączy mnie coś więcej niż tylko piątkowe piwo — po prostu wymagało czasu.
Świadomość lepszego (zdrowszego) życia: Alkohol nie jest jedyną przyczyną chorób, ale ma na nie realny wpływ. Świadomość tego, że dzięki temu jestem zdrowszy, jest po prostu bardzo napawająca i uwalniająca.
Skupienie na sporcie: Więcej wolnego czasu i chęć dalszego dbania o zdrowie spowodowała, że dodałem do tej układanki kolejny ważny życiowy aspekt — czyli sport.
Większa pewność siebie: Kiedyś eliksirem na zabawę i pewność siebie była wódka. Dzisiaj ta droga jest zamknięta, więc rozwija się naturalna — wewnętrzna pewność siebie.
Dzisiaj, czyli 5 najważniejszych wniosków po 2 latach bez alkoholu
Powyżej wypisałem różne zalety odejścia od alkoholu. Są jednak w tym wszystkim konkretne wnioski, które finalnie ułożyły się w mojej głowie dopiero niedawno.
Wniosek 1: Trzeźwość umysłu to silny fundament
Nie jestem jakimś Gogginsem czy milionowym przedsiębiorcą, ale wiem, że brak alkoholu pomaga mi w budowaniu życia na własnych zasadach.
Robię progres w sprocie, rozwijam swoją karierę, regularnie zwiększam swoje zarobki, mam czas na podróże, cały czas się uczę i nie narzekam (no może troszeczkę 😄).
Uważam, że bez trzeźwości umysłu ten proces byłby dużo wolniejszy, a w niektórych obszarach nawet niemożliwy.
Wniosek 2: Polska jest świetnie przygotowana
Poza naszą mentalnością i przekonaniami co do alkoholu (patrz: “Na zdrowie!” przy zbijaniu kielicha) to serio jesteśmy otwarci na ludzi, którzy nie chcą pić alkoholu.
Ogromny wybór napoi zero oraz rosnąca edukacja to duże ułatwienia. Myślę, że za kilka lat zdziwienie na słowa: “Ja nie piję”, będzie już znikome.
Ludzie dzięki propagatorom nauki zaczynają rozumieć, że alkohol nie jest wcale taki dobry… W tym temacie bardzo polecam ten materiał:
Wniosek 3: Ludzie będą próbowali Ci wiele wmówić
Jeśli nie pijesz, to zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie chciał wmówić Ci, że to głupie. Ja już słyszałem wiele tekstów, ale te trzy są moimi ulubionymi:
“Norbert, przecież ty działasz w biznesie. Biznesu nie da się robić bez alkoholu. Najlepsze umowy podpisuje się przy wódce… tak to niczego nie osiągniesz.”
Mój komentarz: Najśmieszniejsze, że mówiła mi to osoba, która jedynie słyszała o takich sytuacjach. Oczywiście, że są ludzie, którzy bratają się po kilku kieliszkach wódki i podpisują umowy. Uważam natomiast, że nie jest to warunek. Jest wielu skutecznych przedsiębiorców, którzy buduję wielkie biznesy i nie łączą tego z alkoholem. Osobiście wolę wybierać partnerów w biznesie na bazie ich umiejętności, wartości usługi, jakości realizacji czy opinii wśród zaufanych kontaktów, a nie na bazie kilku kieliszków…
“Jeśli chodzisz na imprezy i nie pijesz to się męczysz. Tak się nie da bawić.”
Mój komentarz: A do czego tu jest potrzebny alkohol? Do rozluźnienia i nabycia pewnego rodzaju pewności siebie. Jeśli ktoś nie potrafi się bawić bez alko, to jest jego problem.
“Każdy potrzebuje odpoczynku i regeneracji. Impreza czy wyjście na piwo to właśnie taki moment regeneracji.”
Mój komentarz: Dla mnie regeneracją jest wyjście na basen, czytanie książki, wyjście na kawę, spacer w lesie, rower czy nawet… wyjście na bezalkoholowe piwo. Regeneracja polega na odpoczynku, a nie na alkoholu. Tego typu myślenie to dosłowne postawienie znaku równości między alkoholem a regeneracją. Dziwne 🫣
Warto pamiętać o swojej wartości. Nie ma sensu uzależniać jej od tego, czy pijemy alkohol czy nie i w dodatku nie ma sensu w ogóle patrzeć na osoby, które próbują nam wmówić, że jest to głupie. Jeśli, ktoś próbuje nas przekonać do swojej racji w tym temacie, to prawda jest taka, że to właśnie ta osoba ma problem, a nie my.
Wniosek 4: Pewność siebie nie zależy od alkoholu
Alkohol daje krótkoterminową pewność siebie. Czyli w praktyce: Nic nie daje. Pewność siebie możemy budować poprzez podejmowanie konkretnych działań, osiąganie kolejnych szczytów, czy wychodzenie ze strefy komfortu. Nie potrzebujesz do tego alkoholu.
Jeśli chcesz budować pewność siebie to skup się na długoterminowych fundamentach, a nie na krókoterminowych efektach.
Wniosek 5: Wszystko ma plusy i minusy
Nie ma idealnego rozwiązania. Picie alkoholu ma minusy. Niepicie - także ma minusy (np. ominięcie degustacji win na wakacjach). I wszystko w życiu takie jest.
Właśnie dlatego nie ma co oceniać pijących i niepijących. Każdy robi to co chce. To jego życie. To będą jego konswekwencje.
Natomiast warto znać umiar.
Wszystko jest dla ludzi… czyli czym jest umiar?
Łatwo wpaść w schemat nadużywania alkoholu. Dużo osób to robi. Jest to łatwe. Czym więc w tej sytuacji jest umiar? Myślę, że umiar jest wtedy, gdy to my kontrolujemy nasze decyzje.
Jeśli nie potrafisz wypić jednego drinka - tylko po jednym, od razu kończysz na sześciu, no to masz problem. Nie rozumiesz czym jest umiar.
Tak samo, jeśli nie wytrzymasz roku, miesiąca czy chociażby tygodnia bez piwka, no to czy możemy mówić tu o umiarze?
Wszystko jest dla ludzi. Niepicie także. Moim zdaniem umiarem w tym przypadku jest umiejętność rezygnacji z alkoholu, gdy poczujemy taką potrzebę.
Kilka słów na koniec
W żaden sposób nie chcę tym wpisem atakować osób, pijących alkohol. Wielokrotnie jestem w towarzystwie, które siedzi przy drinku i mi to nie przeszkadza. Póki ktoś, szanuje moje decyzje, to ja także szanuję jego decyzje. Prosty deal.
Ten wpis napisałem po to, aby pokazać to, co zauważyłem po 2 latach bez alko. Jeśli chcesz to sprawdzić na własnej skórze, polecam i kibicuję.
Jak nie, to trudno, natomiast zachęcam do testowania samego siebie i po prostu wygrywania ze swoimi nawykami i przyzwyczajeniami. To jest serio fajna zabawa.
Nie poruszyłem tematu głębokiego alkoholizmu, który jest ważnym elementem we wpisie na temat alkoholu, ale prawda jest taka, że nie mam (i nie miałem) nic z tym wspólnego, więc nie czuje się odpowiednią osobą, do poruszenia tego wątku.
To z czym chcę Cię zostawić, to proste stwierdzenie: Wszystko jest dla ludzi — NIEPICIE alkoholu, także.
Prywatnie, co u mnie?
Cały czas utrzymuję pełne tempo działania. Postawiłem duży nacisk na strategiczne domknięcie roku w Nocodework (planowanie, budżetowanie, szukanie obszarów do poprawy itp.), ale także skumulowały mi się różne szkolenia, a do tego dochodzą jeszcze studia w weekendy 😅
Tak wygląda podsumowanie mojego trackera pracy (RIZE - przy okazji polecam) i jak widzisz, w tym tygodniu (pon-czw) wpadło prawie 16 godzin pracy w pełnym skupieniu. To z mojego doświadczenia dość dużo, jak na 4 dni.
Ale nie narzekam. Uważam, że to dobre zakończenie roku, które mnie trochę zmęczy i zmotywuje do odpoczywania w okresie świąt. Dobrze jest zakończyć rok z czystą głową i potwierdzeniem, że zrobiło się dobrą robotę. Mam nadzieję, że u Ciebie pojawiają się podobne przemyślenia.
A jak nie, to tego Ci życzę!
Smacznej kawy ☕️ i dobrej soboty!
Norbert
Udało Ci się dotrzeć aż tutaj? Cieszę się. Jeśli Wizja Totalna Ci się podoba, to nie zapomnij wysłać jej do znajomego, któremu ten wpis może się przydać 🙌🏼